Różane chmury

Na wzgórzu krokusowym na Podhalu był to zwykły wieczór.

Kalim jak zawsze czekał by wszystkie owce weszły do ogrodzenia więc co chwilę zerkał na kolejne czworonogi przechodzące przez bramę zagrody.

Gdy wszystkie owce i barany były już bezpieczne podszedł do ogniska, gdzie siedział Stefan, który pasł owce od ponad 40 lat.

- Czy słyszałeś najnowsze wieści z miasta Kalimie?

- Nie, Stefanie. Co tym razem się wydarzyło? - zapytał zaciekawiony chłopak.

- W mieście ktoś kompletnie zbaraniał. Podobno trzy lata temu w naszym sąsiedztwie jakiś zagraniczny inwestor zaproponował olbrzymie pieniądze za eksperyment na owcach. I ktoś go realizuje.

- Co ty mówisz Stefan? - zabrzmiało zdziwienie w ustach Kalima.

- Wymyślił sobie, że nauczy owce być baranami, a barany owcami. Gorzej. Oduczy owce rodzic jagnięta, tak by po kilkunastu latach wszystkie małe jagniątka rodziły się w fabryce z maszyny. Wszystko to sobie dokładnie przekalkulował, ale natura nie jest głupia.

- Stefan, powiedz że żartujesz - odrzekł zaniepokojony Kalim.

- Okazało się, że barany jednak nie są takie głupie i nie widzą się w roli owcy. Owce też nie wiedziały co mają począć z tą indoktrynacją.

Na chwilę zapanowała cisza.

- Podobno miesiąc temu... gdy cele zagranicznego inwestora nie zostały spełnione wymyślił pranie mózgu dla owiec. Każda owca ma mieć podłączane do głowy elektrody, a przed ich oczyma mają się pojawiać napisy: "Nie jesteś owcą!" lub "Nie jesteś baranem!".

- To jakiś obłęd! - przemówił w końcu Kalim. - Co na to obrońcy zwierząt?

- Podobno wzięli bardzo duża łapówkę, więc jest cisza. Ale ludzie mówią, że na owcach się nie skończy.

Znowu wszystko niezręcznie umilkło. Nie było słychać ani owiec... ani baranów. Tylko co jakiś czas ogień syczał otaczając palące się klocki drewna.

- Że potem będą krowy i byki. Że krowy nie będą już dawać mleka. Że są prowadzone pracę, aby to byk był dojną krową. Wszystko na przekór naturze. - kontynuował Stefan.

- Ale kto za to płaci? Jaki jest w tym cel? - zapytał zniesmaczony Kalim.

- Nie wiem, ale mam nadzieję że ta nowa moda odejdzie szybciej niż się pojawiła i ktoś za to jednak zapłaci.

- A wyobrażasz sobie, gdyby ktoś tak chciał zrobić z ludźmi? - zastanowił się nagle Kalim - Wmawiać małym dziewczynkom, że wcale nie są i nigdy nie będą pięknymi kobietami. A młodym chłopcom, że nie staną się mężczyzną bo nim przecież nie są? Tylko kim oni wtedy mieli by być? Przecież piękna, znająca swoją wartość kobieta nie stanie się nagle zniewieściałym samcem.

- Nie wyobrażam sobie tego chłopcze - podsumował rozmowę Stefan.

Gdy to mówił zaczął padać drobny deszcz. Słońce powoli zachodziło, a na niebie pojawiła się tęcza.

Ta tęcza była jednak trochę inna, bo miała tylko jeden wiodący kolor: krwistą czerwień. Po drugiej stronie nieba chmury były również czerwono-purpurowe i ułożyły się w kształt kwiatu... kwiatu róży... a przynajmniej tak wydawało się młodemu pasterzowi owiec.

Kalim spojrzał ponownie na niebo i przypomniała mu się Julka... dziewczyna z sąsiedztwa, którą ostatnio widział na gminnym festynie w długiej, mlecznej sukience w czerwone kwiaty.